niedziela, 22 stycznia 2012

Help, I have done it again.

Właśnie przeglądałam maila i wpadałam na wiadomość z twittera. Irmina przypominała mi o notce. Dzięki Kochana, motywujesz mnie :) Ostatnio nie chciało mi się maleństwa reklamować, nie przeczytałam też blogów, które normalnie śledzę.
W mojej głowie dużo się dzieje. Dużo rzeczy na które kiedyś nie zwracałam uwagi teraz przykuwają ją. Jesienna chandra zimą? Nie sądzę. Prędzej to, co się dzieje ostatnio w okół mnie zmusza mnie do takich, a nie innych refleksji. Trochę dziwnie się czuję pisząc to i mając świadomość, że paru moich znajomych wie o tym blogu i czasem go czyta. Cóż, nikt nie jest anonimowy. Ale nie o to chodzi. Wolałabym porozmawiać z nimi w 4oczy. Dziwnie się czuję ze świadomością, że o różnych rzeczach dowiadują się z głupiego blogspota. Okej Maja, ogarnij.
Od pewnego czasu spotykamy się z dziewczynami w czwartki po lekcjach, siadamy pod kocami, włączamy zamulacze i rozkminiamy niektóre cięższe tematy. Pomaga mi to strasznie. Cholernie chce mi się wtedy płakać, ale powstrzymuję się. Czasami mój tok myślenia przypomina mi starą Maję, tak zimną i pewną siebie. Stara Maja nie pomyślałaby nawet by przy kimś płakać. Stara Maja zaciskała zęby, pokazywała swoją wyższość, by wrócić do domu zamknąć się w pokoju i płakać przez następną połowę dnia. Niezła maska, prawda? To nie był dobry wybór. Czasem cholernie żałuję tego co kiedyś robiłam. A czasami brakuje mi tego, że potrafiłam odrzucić od siebie wszystkie emocje. Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo to co widzicie może różnić się od tego co naprawdę jest.
Brakuje mi kogoś komu mogłabym powierzyć wszystkie moje problemy, kogoś z kim mogłabym porozmawiać i zapytać o radę... Boga? Myślę, że tak.
Muszę popracować nad moim życiem.
W sobotę minęły 2 miesiące od odejścia najsilniejszej osoby jaką znałam. Może wcale nie była taka silna jakby się wydawało. Może. Ale dawała nadzieję. Dawała jak nikt inny. To takie głupie. Przeżywam odejście kogoś kogo znałam przez internet, z kim nigdy naprawdę nie rozmawiałam, tylko tiny i skype. Żałosne, jak bardzo można się przywiązać go kogoś, kogo się nigdy nie spotkało.
Lubiłam to zdjęcie. Namawiałam go, żeby je wstawił. Pamiętam. Ooooj Blondasku, co ty zrobiłeś.

3 komentarze:

  1. jakbym czytała trochę o sobie...sama od jakiegoś czasu przechodzę przez taki okres. i czuję się identycznie jak ty, co do tego, że w towarzystwie ani jednej łzy, a potem w samotności mnóstwo wylanych łez...
    oj, sama nawiązałam przez internet wyjątkową znajomość i chyba to jedna jedyna osoba, która wie o mnie dosłownie wszystko. więc rozumiem cię, jeśli chodzi o to przywiązanie...

    OdpowiedzUsuń
  2. strasznie fajna poprzednia notka. wstawiaj koniecznie więcej zdjęć!

    zapraszam do obserwowania
    joan-k.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. koniecznie więcej zdjęć :) mam wrażenie jakbym momentami czytała o własnej osobie, dość często się na tym przyłapuję. Czasami skrywanie emocji w sobie nie jest najlepszym rozwiązaniem, ponieważ potem, kiedy już je z siebie 'wyciągniemy' mają wtedy podwojoną siłę przez co nie jest z nami najlepiej...
    Dodaję Cię do obserwowanych i oczywiście zapraszam do mnie :) http://shirroko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń